Wypychanie USA z Europy jest działaniem antypolskim, grożącym nam zagładą! Niemcy i Francja nie są wiarygodnymi sojusznikami!

Portal TV Republika, wch 22-05-2024, 18:15
Artykuł
domena publiczna

Występujący dziś przed sejmem szef resortu obrony Kosiniak-Kamysz prężył muskuły, pokazując, jaka to będzie (a nawet już jest!) groźna dla Rosji "uśmiechnięta Polska" kierowana przez jego pryncypała Tuska. Wystąpienie "tygryska" było oczywiście okazją do ataku na polski rząd Zjednoczonej Prawicy, któremu tradycyjnie zarzucono brak współpracy z "naszymi przyjaciółmi" zza Odry, a także tymi trochę bardziej odległymi - zza Renu. To we współpracy z Niemcami i Francją widzi Kosiniak-Kamysz podstawową gwarancję naszego bezpieczeństwa. Dawać go ma m. in. tzw. "żelazna kopuła" - nieistniejący jeszcze produkt Made in Germany, który technologicznie będzie znacznie słabszy od tarczy amerykańskiej.

Czy "żelazna kopuła" ma ratować Polskę, czy może raczej tonącą niemiecką gospodarkę? Czy odpowiedź na to pytanie nie kryje się we wzięciu przez koalicję 13 grudnia kredytu w wysokości 300 mln euro na pozostający w sferze projektów projekt, który, może, będzie zrealizowany za wiele lat? A Polska, o czym przypominają polscy politycy z obozu Zjednoczonej Prawicy, takiego czasu już nie ma!

Wpisywanie się PSL i Trzeciej Drogi w niemiecki plan, realizowany przez Tuska, wypychania Stanów Zjednoczonych z Europy, stwarza śmiertelne zagrożenie dla naszego kraju. Czas powiedzieć wprost - bez ścisłego sojuszu z USA niepodległa Polska nie przetrwa! Nie przetrwa zresztą i sama Europa - przypomnijmy bowiem w tym miejscu, że obie wojny światowe zakończyły się dopiero po wysłaniu wojsk amerykańskich na "stary kontynent".

Czy bezpieczeństwo Polski lepiej od amerykańskich żołnierzy gwarantują siły francuskie, a może niemiecka Bundeswehra? Czy nasi "zachodni przyjaciele" dysponują większą od USA siłą militarną, nowocześniejszą techniką, a może są bardziej od USA wiarygodni?

To może przypomnijmy: ostatnim propolskim przywódcą Francji był... cesarz Napoleon III, w czasach powstania styczniowego; wcześniej, także za panowania tego monarchy, w roku 1855 Francja po raz ostatni stanęła zbrojnie w obronie państwa (była to Turcja) zagrożonego przez rosyjski imperializm. W przypadku Niemiec, od czasów cesarza Ottona III, którego tysięczną rocznicę śmierci obchodziliśmy w roku 2002, nie mieliśmy tam odnoszących się z przyjaźnią do Polski przywódców. Podobno Otton III widział w swoim przyjacielu Bolesławie Chrobrym następnego po nim cesarza.

A potem? Potem była trwająca kilka wieków agresja niemiecka na wschód, zakończona udziałem - m. in. razem z Rosją! - w trzech rozbiorach Polski i trwający przez ponad sto lat sojusz militarny i polityczny Berlina z Petersburgiem. Jeśli nie liczyć lat 1914-1918 (a w zasadzie 1917) i 1941-1945 - sojusz ten trwa faktycznie do dzisiaj. Zawsze, podkreślmy - zawsze! - jego ofiarą pada Polska. Tak było m. in. w latach 1939-1941, gdy Niemcy i Rosja wspólnie zaatakowały, a potem okupowały II Rzeczypospolitą (mordując "przy okazji" miliony jej obywateli).

Lata 1941-1945 i przegrana III Rzeszy tylko na krótko przerwały niemiecko-sowiecką (a potem niemiecko-rosyjską) przyjaźń. Stoją za tą przyjaźnią fakty, a nie jak w przypadku relacji Berlina z Warszawą, tylko słowa. Stoi za tym np. np. Nord Stream, który swego czasu, gdy był ministrem w rządzie PiS, Radek Sikorski uznał za nową emanację Paktu Ribbentrop-Mołotow, czyli IV rozbiór Polski.

Czy teraz sytuacja uległa zmianie? Tylko naiwni mogą tak sądzić. W lutym 2022 roku Niemcy odmówiły pomocy napadniętej przez Rosję Ukrainie wprost stwierdzając, że "państwo to nie przetrwa dłużej niż kilka dni". "Pomoc", którą początkowo stanowiły hełmy... budowlane (a potem dopiero bardziej konkretny sprzęt) zaczęła płynąć nad Dniepr dopiero po ostrej reprymendzie polskiego rządu Mateusza Morawieckiego. Niemcy zacisnęły zęby, ugięły się, ale "zniewagi" doznanej od "Irokezów Europy" (tak Polaków nazywał król pruski Fryderyk Wielki), których dopiero Niemcy z Rosją ucywilizują, nie zapomnieli. Nie tak zachowywał się przecież w Berlinie i Brukseli "łatwy w hodowli", co zauważyła swego czasu prasa zachodnia, Donald Tusk!

Niemcy, o czym mało kto wie, niechętnie patrzyły na wejście Polski do NATO. Cóż jednak dziwić się państwu, które dotąd oficjalnie utrzymuje, że istnieje w granicach z 1937 roku (to stały problem w Niemczech - przed II wojną światową w Rzeszy publikowano mapy, na których widniały granice z roku 1914; złośliwi zauważają, że nasi zachodni sąsiedzi uznają swoje obecne granice dopiero wówczas, gdy przywrócony zostanie stan z czasów wspomnianego już Bolesława Chrobrego, który żelazne słupy graniczne kazał wbijać w nurtach Łaby).

Teraz Niemcy, tak ochoczo, namawiające nas do sfinansowania mającej powstać - być może na "święty nigdy" - ich zacofanej wobec USA technologicznie kopuły, z drugiej strony sprzeciwiają się (razem z Francją) udziałowi naszego kraju w programie Nuclear Sharing. Takie stanowisko "naszych przyjaciół" ze zrozumieniem i pokorą przyjmuje ekipa Tuska, o czym bez skrępowania mówi wiceminister SZ Szejna. Czy pamięta, że przed laty jego pryncypał Tusk z równym zrozumieniem odniósł się do niechęci Putina do pomysłu zainstalowania amerykańskiej tarczy w Polsce, którą mogliśmy mieć za darmo!

Do układów i układzików na linii Paryż-Berlin-Moskwa dodajmy jeszcze (a nie są to jedyne fakty) liczne rozmowy telefoniczne Macrona z Putinem - już po ataku Rosji na Ukrainę i, to ostatni fakt, zaproszenie delegacji rosyjskiej na rocznicę lądowania aliantów na plażach Normandii w roku 1944. Że to tylko gest bez znaczenia w polityce, jak twierdzą niektórzy. Nie można się z tym zgodzić. Gesty odgrywają w polityce bardzo ważną rolę - pokazują m. in. przyszłe działania mocarstw. Obyśmy za lekceważenie takich gestów, a także nauk płynących z historii gorzko nie zapłacili! Branie udziału we frankofońsko-niemieckiej polityce wypychania USA z Europy nie leży w interesie Polski.

"Gwarantem bezpieczeństwa Polski mają być Niemcy, które przez lata układały się z Rosją Władimira Putina? Jaką więc mamy pewność, że kolejny raz, ponad głowami państw i narodów Europy Środkowej, nie wrócą do kooperacji z Kremlem? Naszym kosztem. Żadnej", czytamy na Twitterze Marcina Palade.

Źródło: Portal TV Republika, wch, Twitter

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy