Co dalej z unijnymi szaleństwami? Prof. Krasnodębski w „GPC”: Polacy głosując na Tuska, głosowali na kontynuację tamtej polityki...

Anna Zyzek 21-06-2024, 08:00
Artykuł
fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

"15 października Polacy dokonali takiego, a nie innego wyboru. Głosując na Donalda Tuska, głosowali na Ursulę von der Leyen i kontynuację tej polityki unijnej, która była dotychczas - przy pewnych modyfikacjach. Nie będzie to jednak żadne zerwanie z niekorzystną dla Polski polityką…" - mówił w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, filozof, były europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

"GPC": Po minionych wyborach do Europarlamentu, układ sił nie uległ zbyt dużej zmianie. Spodziewał się Pan takiego stanu rzeczy, czy oczekiwania były zupełnie inne?

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Wydawało mi się, że tym razem - w przeciwieństwie do wyborów w 2019 roku - wzmocni się prawa strona Parlamentu Europejskiego. I faktycznie, ona się wzmocniła, ale to dotyczy głównie EPL, partii, która pod koniec poprzedniej kadencji zaczęła ewoluować na prawo, zaczęła się dystansować wobec swojej własnej polityki klimatycznej. W tej chwili rzeczywiście jest tak, że dotychczasowy układ władzy się utrzymał. Jednym znakiem zapytania jest jednak to, co będzie się działo we Francji. Swoją silną pozycję potwierdziła też Giorgia Meloni, której partia liczy teraz 24 eurodeputowanych. 

Jacek Saryusz-Wolski opublikował w mediach społecznościowych wpis, gdzie poruszył temat Meloni. Napisał w nim, że włoska premier “chce zapewnić sobie/dla Włoch stanowisko tzw. wiceprzewodniczącego wykonawczego KE”. Oraz, że chce wejść ona w koalicję z EPL. Jak Pan ocenia ten ruch?

Nowym elementem jest tutaj wyłącznie walka o stanowisko wiceprzewodniczącego wykonawczego KE, bo jak wiadomo - jest pewna hierarchia wśród komisarzy. Meloni, jako szefowa rządu tak dużego kraju europejskiego, niewątpliwie pewną kartę do wygrania w tej walce - ma. EKR pozostaje w opozycji, ale Giorgia Meloni ma tutaj dużo do powiedzenia. A
to, że ona chce stworzyć grupę, która będzie prawicowym partnerem EPL-u jest czymś znanym już od kilku miesięcy.

A co z supergrupą po prawej stronie? Ten projekt jest już kompletnie położony?

Tak się wydaje… Włosi wyłamali się z tej propozycji. Wyraźnie widać różnicę dwóch koncepcji do utworzenia jednej wielkiej grupy prawicowej, która wówczas pełniłaby nieco inną rolę - miałaby większe znaczenie, ale byłaby o profilu bardziej opozycyjnej, czy też mniejszej grupy, która będzie współpracowała z EPL. To są te dwie koncepcje. Niestety, ponieważ polska delegacja, która była zwolennikiem dużej grupy, jest bardzo osłabiona, ma 20 posłów, a w zasadzie z byłego kierownictwa zostały tylko dwie osoby, to dziś Meloni rozdaje karty w EKR. Byłoby dosyć smutnym, gdyby polska delegacja musiała opuścić grupę, którą niegdyś stworzyła.

Co więcej, włoska premier odrzuciła wniosek węgierskiego Fideszu o przystąpienie do EKR. To rodzaj jakiejś politycznej gry, czy powód był inny?

Meloni przystaje na warunki EPL-u. EPL zawsze mówił ustami swojego przewodniczącego - Manfreda Webera oraz Ursuli von der Leyen, że chcą współpracować z EKR-em, ale nie z Fideszem, Le Pen oraz Prawem i Sprawiedliwością.

Powiedział Pan, że prawica w Europarlamencie nieco się wzmocniła. Czy w takim razie, istnieje jakakolwiek szansa na zatrzymanie unijnych szaleństw pt. “Zielony Ład”, pakt migracyjny, dyrektywa budynkowa i wiele innych - niekorzystnych dla Polski przedsięwzięć?

Myślę, że to zostanie osłabione, ale nie zatrzymane. Jak posłuchamy tego, co mówią liderzy EPL-u, to te podstawowe rzeczy, które wśród nas, w Polsce, budzą niepokój - tak jak “Zielony ład”, pakt migracyjny, centralizacja UE, no to nie słychać tam jasnych deklaracji, że od tego się obejdzie. Słychać natomiast, że będzie to złagodzone. Czy zostanie to złagodzone tak, aby było to korzystne dla Polski - mam duże wątpliwości. Nasza siła się zmniejszy. EKR w poprzedniej kadencji, był silną frakcją, którą kierowali Polacy. Dzisiaj tak nie będzie. Jeśli polska delegacja w ogóle znajdzie się w grupie “na prawo od EKR-u”, to zostanie objęta ona kordonem sanitarnym, zatem niewiele będzie mogła w Parlamencie Europejskim - oprócz buntu. A jak wiemy, rząd Polski również będzie zgadzał się z głównym nurtem.

Część rządu, sprzed jego niedawnej rekonstrukcji, znalazła się w PE. Czy w związku z tym, Polacy, jako naród, powinni obawiać się kolejnych niekorzystnych dla naszego kraju rozwiązań? Takich jak np. wspólna waluta?

Te szaleństwa, które właśnie tak się nazywa, to nie do końca są szaleństwa. Oczywiście, to są rzeczy niekorzystne dla nas, jako dla kraju, ale dla wielu krajów - takich jak Niemcy, są korzystne. Włosi mają euro, chcieli z tego wyjść, ale nie są w stanie. Za tym wszystkim stoi pewna siła racjonalności - z silnej interesji. One są realizowane w sposób racjonalny, ale nie
są zgodne z naszymi interesami. Czy będziemy w stanie się temu przeciwstawić? Moim zdaniem, przez najbliższe pięć lat - nie będziemy. Dlaczego? Dlatego, że 15 października Polacy dokonali takiego wyboru. Głosując na Donalda Tuska, głosowali na Ursulę von der Leyen. Głosując w ostatnich wyborach, również głosowali na kontynuację tej polityki unijnej, która była dotychczas - przy pewnych modyfikacjach, które nastąpią. Nie będzie to jednak żadne zerwanie z tą polityką. Kluczowa jest tutaj również Francja. Jeżeli tam zostanie utworzony rząd Marine Le Pen, to faktycznie ta sytuacja polityczna może się zmienić. Na razie jest jednak tak, jak mówimy i jest to konsekwencja wyborów politycznych, których się dokonuje.

Polska została wciągnięta teraz w proces readmisji migrantów. Jak obserwujemy - nie jest to bezpieczne dla obywateli naszego kraju. Czy Pana zdaniem, kwestię tę powinno się podnieść w Parlamencie Europejskim?

Poruszać można wszystko i oczywiście, powinniśmy o tym mówić. Relokacja, odsyłanie do krajów, przez które uchodźcy dostawali się do UE, jest zapisana w prawie europejskim. To będzie się nasilać, kiedy pakt migracyjny wejdzie w życie. Ta zasada będzie wtedy silniej stosowana. I znowu mogę powiedzieć - Polacy mogli wypowiedzieć się w referendum przeciwko temu. Byłby to wówczas mocny sygnał dla rządu, choć zapewne niezobowiązujące dla europejskiej opinii publicznej. Należy liczyć się z tym, że sytuacja w Polsce, nie będzie odbiegać za 5 lat od sytuacji, z którą mamy do czynienia na zachodzie Europy…

Czytaj więcej w weekendowym wydaniu "Codziennej": 

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy